Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2020

Biała Trylogia Ciszy - „Sens Istnienia Duszy”, Talk Talk - „Spirit Of Eden” (1988)

Obraz
  Część Pierwsza.  Czy zdarzało wam się kiedykolwiek w życiu obcować z majestatem? Tym nieodgadnionym, pozbawionym często konkretnej formy pięknem? Przeżywać coś co urzeka tak bardzo, by spowodować szybsze bicie serca, przyspieszony oddech i ciarki na całym ciele? Obcowanie z największą delikatnością, obnażanie swej intymności. Wreszcie, całkowite oddanie się i zatracenie. Zaangażowanie każdej, nawet najmniejszej myśli, która kłębi się w twoim umyśle w jeden, spektakularny, ponad przyziemny proces. Współistnienie z absolutem – połączenie strony ludzkiej i metafizycznej. Wszechobecna Biel – drzewo obwieszone muszelkami. Tukan. Teksty w książeczce pisane ręcznie. Czystość i prostota. Tak mało, a tak wiele. Talk Talk, jedno słowo powtórzone dwukrotnie. To właśnie ten zespół, jak i jego lider Mark Hollis będą bohaterami zarówno tej, jak i dwóch, kolejnych historii. „Białą Trylogią Ciszy” nazwałem dwa ostatnie studyjne dzieła właśnie Talk Talk, plus solowy album nieodżałowanego Marka Ho

„Księga Rodzaju” - Collage - „Baśnie” (1990)

Obraz
  Zespół Collage może być znany wszem i wobec za sprawą co najmniej trzech przyczyn. Po pierwsze – ikoniczna płyta „Moonshine”, która zapewniła im status legend, nie tylko Polskiego ale i Europejskiego prog rocka. Po drugie – reaktywacja, która nastąpiła w 2013. Zespół stworzyły wtedy 4/5 składu „Moonshineowego”(Gil, Witkowski, Szadkowski, Palczewski) i 1/5 świeżej krwi w postaci nowego wokalisty, Karola Wróblewskiego. Dotarliśmy do przyczyny trzeciej – czyli nowej płyty, której jak nie ma, tak nie ma. Zespół rzekomo zaczął ją jeszcze w składzie z Wróblewskim i Gilem. Dziś, oboje nie są już członkami zespołu, a zastąpieni zostali odpowiednio przez Bartosza Kossowicza i Michała Kirmucia. Do czasu ukazania się albumu w tym właśnie składzie, najbardziej „eksperymentalnym”, jeśli chodzi o skład pozostają „Baśnie”. Debiutancki album Collage, dziś owiany jest niestety mgiełką zapomnienia. Choć to bardzo dobra płyta, to jednak przyćmiona przez ogromny sukces „Moonshine”. Bardziej zapomniany

„Muchy w Budyniu” - Myslovitz – „1.577” (2013)

Obraz
  W gąszczu internetowych, coachingowych bzdur, niejednokrotnie natknąć się można na dosłodzone sporą dawką populizmu hasła, w stylu „koniec jest nowym początkiem”. Oczywiście, patrząc od strony... życiowej, to poniekąd prawda. Jednak robienie z tego niewątpliwego truizmu, sensacji jest wybitnie durne. Dla Myslovitz końcem okazał się rok 2012, kiedy to założyciel i wokalista zespołu, Artur Rojek ogłosił swoje odejście z zespołu. O tym, że zespół jest w kryzysie, a relacje w nim są napięte, świadczyć mogła chociażby długa, bo pięcioletnia przerwa w studyjnej aktywności w latach 2006-2011. Prócz tego, książkowa biografia zespołu pokazywała nam obraz grupy targanej sporymi konfliktami. Decyzja Rojka była jednakże sporym zaskoczeniem – wydany w 2011 roku, świetny album „Nieważne jak wysoko jesteśmy...” przyniósł grupie ponowną radość z tworzenia muzyki. Proces powstawania płyty był na bieżąco relacjonowany, w postaci krótkich filmików, które zespół wrzucał na Youtube. Widać tam było auten

„Pocztówka z Wakacji” - Paul McCartney – Egypt Station (2018)

Obraz
  Nostalgia za pełnym beztroski wypoczynkiem, z każdym dniem staje się coraz większa. Wszak jedni powiedzą, że ów beztroski wypoczynek mieliśmy, ostatni raz w zeszłym roku. Dla mnie jednak siedem z ośmiu wakacyjnych tygodni było naprawdę wspaniałych. Pomimo szalejącej epidemii, można było, podczas tych wakacji odpocząć, nie były tak straszne, jak się zapowiadały. I właśnie ostatnie zdanie powyższego wstępu odnieść można do omawianej dziś płyty. Paul McCartney – dawniej filar The Beatles, dziś jeden z ostatnich, żywych przedstawicieli swojej epoki. O tym, czego dokonali z rynkiem muzycznym popularni „Bitelsi” napisano już wszystko, więc nawet nie próbuję podjąć tego tematu. Nie można jednak zaprzeczyć, że od rozpadu Fab Four, nie wszyscy byli Beatlesi odnaleźli się w nowych realiach. Lennon i Harrison w przeciągu roku stworzyli bardzo dobre płyty („Plastic Ono Band” i „All Things Must Pass”), Ringo to Ringo i przypuszczam, że nawet niektóre osoby uważające się za „fanów The Beatles”