Posty

„Widok Ze Szczytu” - Maciej Meller - „Zenith” (2020)

Obraz
  Płyty solowe instrumentalistów, często popadają w skrajności. Może być tak, że muzyk postanawia zrzucić zupełnie kajdany, w które pęta go zespół i gra na przykład niekończące się solówki, na opanowanych przez siebie instrumentach. Innym razem, nagrywa praktycznie to samo, co w macierzystym zespole. A jeśli do tego jeszcze śpiewa, to jest to praktycznie nie do odróżnienia. Dość mocno zaskoczyła mnie informacja o solowym albumie Macieja Mellera, obecnego gitarzysty Riverside. Totalnie nie spodziewałem się po nim tak odważnego kroku. Rzucając okiem na jego karierę, łatwo można dostrzec, że nie należy on do freelancerów. Najpierw przez ponad 20 lat był członkiem-założycielem legendarnego Quidam. Po odejściu z zespołu w 2014 roku, na jakiś czas usunął się w muzyczny niebyt. Powrócił dopiero, jako gitarzysta koncertowy Riverside w 2017 roku. Po drodze, przytrafiła mu się także płyta nagrana z przyszłym kolegą z zespołu, basistą i wokalistą Mariuszem Dudą i perkusistą Maciejem Gołyź

"Leśne Wycieczki" – Lunatic Soul - „Through Shaded Woods” (2020)

Obraz
  Jakoś tak się złożyło, że dotychczas, twórczości pana Mariusza Dudy, na swoim blogu nie omawiałem. Wielka szkoda, ponieważ, śmiało mogę się nazwać fanem, słuchaczem i entuzjastą jego muzyki. Na mojej półce, miejsce znalazła każda płyta, którą miał okazję współtworzyć. Od swojego oczka w głowie, jakim jest Riverside, przez oczywiście Lunatic Soul, aż po nieco niedocenionego Amaroka, czy zapomnianą i niedostępną już w sprzedaży, pierwszą płytę warszawskiej grupy Indukti. Pomimo panującej pandemii, rok 2020 jest dla Dudy bardzo pracowity. Prócz nowej płyty Lunatic Soul, ukazał się także ociekający ambientem i elektroniką album „Lockdown Spaces”, wydany pod nazwiskiem muzyka. Póki co, płyta nie jest wydana fizycznie – można ją nabyć wyłącznie w postaci cyfrowej. Prócz tego, ukazały się także dwie, akustyczne piosenki (jak nazywa je sam autor, piosenki „podskórne”) które także muzyk podpisał jako Mariusz Duda. „Song of Dying Memory” i „Are You Ready For The Sun” również nie zost

„Małe Szczęścia” - The Beatles - „Let it Be” (1970)

Obraz
  The Beatles, odkąd tylko ich poznałem, byli dla mnie wielkim fenomenem. Ewolucja, jaką przeszedł ten zespół od jego początku, oficjalnie datowanego na 1960 do końca, tego ostatecznego w 1970, jest oszałamiająca. Zespół czterech chłopaków, zaczynających od głupawych piosenek o miłości, poruszył w swojej późniejszej twórczości wszystko, dosłownie, wszystko. Przytaczać? Proszę bardzo: brzmienia orkiestrowe w „A Day In the Life”, instrumenty smyczkowe w „Eleanor Rigby”, podwaliny punka w „Helter Skelter”, koncept album (Sierżant Pieprz), muzyka indyjska, wzruszające, łzawe ballady... i to wszystko w 5 lat. W momencie, kiedy Beatlesi nagrywali (nawet jeszcze o tym nie wiedząc, roboczo materiał nazywał się „Get Back”) „Let it Be”, zespół był praktycznie skończony. O kłótniach, które trawiły zespół podczas sesji nagraniowych krążą już legendy. Materiał, który powstał w tej, cytując Lennona „piekielnej” atmosferze, przeleżał sobie na półce rok. Kilka miesięcy po nieudanych sesjach, zespół

„Na Dnie Beznadziei” - The Cure - „Pornography” (1982)

Obraz
  Jakie jest najsilniejsze uczucie świata? Miłość? Kruszejąca niczym spowite porannym mrozem, obumierające, krwisto czerwone róże? Nienawiść? Rozpalająca się w mściwych sercach gorącym płomieniem? Jesteś tym, kogo tworzysz. Niezmienne jest tylko jedno, najintensywniejszym uczuciem, od zawsze był smutek. Smutkiem i beznadzieją otacza się każdy, wszystkich nachodzi poczucie bezradności. Możesz rozkładać ręce, krzyczeć bez celu na całe gardło, położyć się i czekać na śmierć, ba, możesz ją nawet przywoływać. Czujesz to, twoje źrenice stają się obojętne, nie obchodzą cię nawet sprawy dla ciebie najważniejsze. Agonia umysłu, rozpadasz się na niezliczone części, których nie da się złożyć z powrotem. Wiesz, że to koniec. Jesteś swym jedynym sędzią. Czy wydasz na siebie wyrok? A może po raz kolejny się uniewinnisz? Potulnie skulisz głowę w geście victorii nad śmiercią? Tak jak w „Matrixie”, masz do wyboru dwie pigułki. Zastanów się dobrze. Pornografia – zwierzęca perwersja połączona z neander

„Josh, który lubi być z Tobą” - Pluralone – „To One Be With You” (2019)

Obraz
  Ubiegłotygodniowa recenzja pośmiertnej płyty George'a Harrisona podsunęła mi pomysł, na dzisiejszą recenzję. Powiedzmy, że wziąłem sobie na tapetę ludzi, których zespoły oczywiście znamy, jednak ich samych traktujemy nieco po macoszemu. Głownie dlatego, że to nie oni grają pierwsze skrzypce w tychże zespołach. Pod pseudonimem Pluralone kryje się były już gitarzysta Red Hot Chilli Peppers – Josh Klinghoffer, najbardziej nieznany, znany muzyk świata współczesnego rocka. Przed karierą z Red Hotami, występował w kilku, raczej nieznanych zespołach (chyba, że komuś nazwy Ataxia, Golden Shoulders czy Warpaint coś mówią, chylę czoła! Nawet ja tego nie znam). Josh, prócz gitary, na albumach wspomnianych wyżej projektów, grał na instrumentach klawiszowych, perkusji, saksofonie czy basie. Dopiero jako muzyk sesyjny i koncertowy, zaczął zdobywać należyte uznanie rockowego świadka. Nieśmiałą przepowiednią jego przyszłej kariery stała się współpraca z Johnem Frusciante, czyli „byłym ale obec

„Głośne Pożegnanie Cichego Geniusza” - George Harrison - „Brainwashed” (2002)

Obraz
  Dawno, dawno temu (czyli w latach 60 ubiegłego wieku), gdy muzyka rockowa dopiero się rodziła, w Liverpoolskim klubie The Cavern, zagrało czterech, młodych chłopaków. Po małej modyfikacji w składzie, czwórka Lennon, McCartney, Harrison i Starr, w przeciągu 9 lat podbiła świat. Jako The Beatles, stworzyli do dziś cytowane arcydzieła muzyki... wszelakiej! O „Bitelsach”, jak już wspominałem przy okazji recenzji ostatniej, jak na razie płyty Paula McCartneya, napisano już wszystko i nie ma sensu silić się na coś odkrywczego. Solowe kariery eks Bitli nie wyglądały już tak obiecująco. Wróćmy na chwilę do czasów Fab Four - George'a Harrisona najprościej określić można jako szarą eminencję The Beatles. Ten wyjątkowo utalentowany muzyk, nie był w stanie rozwinąć swojego potencjału w pełni, pozostając członkiem Bitelsów. Kompozytorska dyktatura spółki Lennon-McCartney, pozostawiała Harrisonowi i Starrowi bardzo mało miejsca. George posiadał jednak znacznie większy od Ringa (który w lat